Nowe szaty króla

Uncategorized

Tekst: Magdalena Boffito
Wystawa: Galeria u Dyplomatów, Warszawa 2011

Nowe szaty Króla

Ów imponujący dureń, marzyciel w wielkim stylu, wystawiający na pokaz swoje pomysły, nosi na sobie ich ciężar, nie bez pewnego resentymentu, użytecznego dla zwięzłych czynności, jakie mu zostały wyznaczone. Myśli owe przybrały na jego głowie kształt oręża, z wyszukaną kurtuazją ozdobnie wygiętego do tyłu. Wie zresztą dobrze – choć z tajemnego źródła, którego wody zaczną niebawem konwulsyjnie drżeć w pochowanych głęboko bukłakach – czego, jakiej miłości brzemię dźwiga. Oto, co przeżuwa, z całą swoją frazeologią na głowie, między jedną a drugą szarżą. (F. Ponge)

Exhibition, exposition, exhibitionism. Gdyby dokładniej się przyjrzeć funkcjom komunikacyjnym języka, można by dojść do wniosku, że bliskość wielu słów jest niepokojąca. Nieustannie zestawiamy je i zderzamy, nasłuchujemy czy nie brzmią fałszem, czasem uda się nam wydobyć jakiś harmonijny ton. Ekspozycja jest rzeczą konieczną w przypadku wszelkich działań artystycznych. Twórczość zamknięta w szufladzie siłą rzeczy pójdzie w zapomnienie.

A zatem prezentacja, reprezentacja, ale czy odpowiednia prezencja?
Kilka ważnych pytań, różne odpowiedzi, co, gdzie, jak i kiedy? Każdy gra swoją melodię. Pokazywanie czy wystawianie na pokaz? Drobne niuanse mogą umknąć przy pobieżnym oglądzie sprawy. Ostentacja, demonstracja, symulacja, kolejne warianty rzeczywistości, a może tylko jakieś projekcje. Rappresentazione, esposizione, esibizione, proiezione, presentazione, situazione. Sytuacja, stymulacja, kolokacja. Mielimy słowa, cedzimy, szperamy, szukamy własnej prawdy. Przymiotnik High kolokuje z  rzeczownikiem probability, ale nie z rzeczownikiem chance: a high probability, a  good chance. Latać nisko czy spadać z wysoka? Kto wie, co powodowało Królem. Bolesna prawda, upokarzająca nagość. Strach, groza. Aberracja i dewiacja.

Figura Kozła w ujęciu Ponge’a całkiem trafnie oddaje problem artysty w ogóle, z jednej strony nadmiar wizji, z drugiej zaś garb resentymentów i przeżuwanie.Niczym Panna Młoda szyjemy strój na miarę – rozliczne przymiarki, wykroje, ścinki, skrawki, odpadki, każdy plecie co ślina na język przyniesie. Sprawnym, wytrenowanych ruchem zarzucamy sieci, plądrujemy skarbce, pożyczamy w dobrej wierze, oddajemy z nawiązką, finezyjnie kłamiemy, łapiemy za klamkę, pukamy lub nie. Wdzięczny ukłon w stronę widza, kilka tanecznych wygibasów i niemożliwych do wykonania akrobacji, głowa w dół, głowa do góry. Padnij! powstań!

Wychodzimy nadzy z wyszukaną kurtuazją udając, że papierowy listek jest w stanie coś odkryć lub zasłonić.