Tekst: Magdalena Boffito
Przypadek, czyli casus
PRZYPADEK PIERWSZY.
Mianownik: kto? Co? – LITOGRAFIA
Litografia odmienia się według deklinacji żeńskiej. Litografia jest niezwykła. Lithos (gr.) znaczy kamień. Kamień jest rodzaju męskiego. Kamień jest zimny. Ale to tyle o gramatyce.
Mam napisać coś o litografii i zastanawiam się jak z tego wybrnąć. Jadę metrem i to nie jest najlepszy czas na ćwiczenia stylistyczne. Czy napisać ten wstęp (kto w ogóle czyta wstępy do katalogów?), w tonie pochwalnym, patetycznym? A może żartobliwym, demaskującym?
Oficjalną prezentację litografii należałoby rozpocząć od zacytowania fachowej terminologii. Tradycyjna recepta to – kilka suchych faktów, coś o wynalazcy (Alojzy Senefelder), kilka dat. Pytanie tylko, czy data wynalezienia litografii jest na tyle istotna, aby ktokolwiek zaprzątał sobie tym umysł. Nawet słowniki nie są w tym punkcie zgodne, był to rok 1796 lub 1798 – obfitujący również w inne ważkie wydarzenia – w 1798 urodzili się: Eug?ne Delacroix, Auguste Comte, Adam Mickiewicz. Zmarł: Stanisław August Poniatowski (ostatni władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów, król Polski i wielki książę litewski), oraz pisarz, podróżnik, osławiony z innych (nieliterackich) wyczynów
– Giovanni Giacomo Casanova.
Dobór faktów jest dość dowolny. Niezależnie od innych wydarzeń, w 1799 roku Alojzy Senefelder jako zapobiegliwy człowiek interesu uzyskał patent na nową technikę druku
i tym samym przeszedł do historii.
Powracając do prezentacji – wszystkie słownikowe definicje zaczynają się mniej więcej tak: Litografia to technika graficzna druku płaskiego, w której rysunek przeznaczony do odbicia wykonuje się na kamieniu. Dużo słów, same konkrety – problem tylko w tym,
że definicje nie przemawiają do wyobraźni. Partie oleofobowe i hydrofilne – to brzmi porażająco.
Nikt nie pisze o innych aspektach. Kamień ma swój ciężar, kamień ciąży ku ziemi.
Słowa, słowa. Matryca litograficzna to zazwyczaj łupek wapienny o idealnie wyszlifowanej powierzchni… łupek wapienny to skała uformowana w okresie jurajskim.
Kamień jest ciężki. Szlifowanie jest uciążliwe. Litografia odmienia się według deklinacji żeńskiej, ale w aspekcie fizycznym nie jest stworzona dla rodzaju żeńskiego. Gramatyka rządzi się swoimi prawami, a litografia swoimi. Podmiot, orzeczenie i dopełnienie nie mają raz na zawsze ustalonych miejsc, mogą następować w dowolnej kolejności.
W litografii kolejność działań jest ściśle uwarunkowana procesami chemicznymi. Walka wody z tłuszczem rozgrywa się w określonym interwale czasowym. Nie istnieją drogi na skróty. Litografia jest oczekiwaniem. Kamień bywa kapryśny – pozostaje odporny na wszelkie próby zawłaszczenia, rzadko kiedy ma jednego właściciela.
Jest coś fascynującego w tym litograficznym continuum – kamień przechodzi z rąk do rąk. Jedna kamienna matryca może być wykorzystywana przez kilkadziesiąt lat. Kolejne szlifowanie, kolejne warstwy, kamień odsłania swoje wnętrze i nieuchronnie zmierza ku nicości. Najlepsze kamienie litograficzne to takie, które posiadają jednorodną konsystencję, bez skazy. Kamień przechowuje informację o swoich użytkownikach
– pęknięcia, odpryski, przebarwienia ? pewnego dnia skaza pojawia się na odbitce
i zostaje zreplikowana we wszystkich pracach. Powielalność jest istotą grafiki,
skaza zostaje utrwalona.
PRZYPADEK TRZECI.
Celownik – komu? czemu? (się przyglądam)
Nigdy nie wierzyłam w przeznaczenie. Seria przypadków, czy zbiegów okoliczności, łańcuch zależności. Nieważne. Litografia jest intuicyjna, planowanie nie ma tu większego sensu, trzeba podążać za tym, co wskazuje kamień.
Przyglądam się przedziwnym obrazom, jakie tworzą się na kamieniu, gdy guma arabska odpryskuje pod wpływem wody, a czarna farba litograficzna układa się w coraz to inne wzory. Co widzę? Zagadka. Przecież nie ma jednej, dobrej odpowiedzi. To tak jakby przeglądać tablice z testu Rorschacha. Dziwaczne projekcje marzeń i myśli, lub jak ktoś woli nieświadome treści psychiczne. Kontrolowany przypadek, lekka prowokacja.
Kamień jest cierpliwy.
PRZYPADEK SIÓDMY.
Miejscownik – gdzie? kiedy? W pracowni
Pracownia litograficzna jest specyficznym miejscem. Ma swój charakterystyczny zapach
i klimat. Obecność kamieni, niemych łączników pomiędzy przeszłością a teraźniejszością wzbudza respekt. Pracownia, którą pamiętam z Akademii istnieje jakby poza czasem. Rzędy kamieni poupychanych na drewnianych regałach przyciągają wzrok, budząc zarazem jakieś niejasne skojarzenia z elementami starożytnej biblioteki. Kamienie mają własną historię ale niechętnie zdradzają swoje tajemnice. Fanatykom litografii pozostaje żmudne szlifowanie. Kręgosłup wygięty w łuk, korund, woda, magiczne ósemki – płynny ruch zapewniający idealnie równą powierzchnię. Powtarzalność. Ciągłość. Dlaczego nie? Zróbmy to po swojemu.